środa, 22 kwietnia 2015

Podsumowanie II trymestru!

Dziś mamy 26 tydzień i 3 dzień ciąży, co oznacza, że trzy dni temu zaczęłam 7 miesiąc, a co za tym idzie III i ostatni trymestr ciąży ;-) Czas na podsumowanie tego jakże długiego trymestru drugiego ;-) A działo się strasznie dużo !
II trymestr: 19 stycznia - 19 kwietnia; 3-6 miesiące ciąży.

Wygląd:
O zmianach koloru włosów ciąg dalszy ;D Mocno rozjaśniłam włosy, po czym nie mogłam się przyzwyczaić do tak jasnego koloru i znów przyciemniłam, teraz jednak kolor strasznie się wypłukuje, więc jest taki medium ;D
27 tydzień
Regularnie się ważę, więc mogę powiedzieć, że zaczynam 7 miesiąc ciąży z 11 kg więcej niż na samym początku. Dużo, mało nie wiem, nie czuje się wielka, otyła czy tłusta, nie czuje się źle więc niczym się nie martwię ;-) Brzuszek rośnie z dnia na dzień, dzidzia jest już duża i bardzo kopie ;-) Nie zauważyłam negatywnych zmian na twarzy, włosach czy paznokciach, wszystko daje rade, nie mam na co narzekać ;-) Bardzo szybko, bo chyba już w 14 tygodniu ciąży zaopatrzyłam się w legginsy ciążowe - jaka to była ulga! nic nie ciśnie i fajnie leży. Następnie dokupiłam jeszcze z 4 kolejne pary legginsów i koszulkę ciążową oraz kilka szerszych swetrów, bo w niczym sie już nie dopinam ;-) Muszę też wspomnieć o tym, że lewa stopa mi urosła i wszystkie lewe buty mnie cisną ;p Dawid stwierdził też, że delikatnie zaczynają mi puchnąć palce u dłoni. Rozstępów póki co nie zauważyłam, Musiałam jednak zaopatrzyć się w kilka większych staników i w sumie znów potrzebuję większych rozmiarów ;D

Pielęgnacja:
Regularnie dwa razy dziennie smaruję się Bio-Oil'em, z którego jestem baaardzo zadowolona, uwielbiam zapach, konsystencje i w ogóle wszystko ;-)
Zaczęłam też używać maść maltan, ale mi się skończyła, więc muszę zakupić coś innego.

Zdrowie:
Jeszcze do niedawna brałam kwas foliowy, ale powiedziano mi, że mogę już przestać. W 21 tygodniu ciąży, miałam tydzień urlopu i w sumie spędziłam go w łóżku, bo delikatnie zachorowałam, wcześniej wszyscy dookoła smarkali, kaszleli, kichali a ja nic, trzymałam się twardo, aż do tego urlopu. Nie było to nic poważniejszego, tylko ból gardła i katar, wyleżałam się w ciepłym łóżku, odpoczęłam i wszystko było ok ;-) 22.03 (23 tc) zasłabłam, więc pojechaliśmy z Dawidem na emergency, gdzie przeprowadzono ze mną wywiad, zbadano mi ciśnienie, serce oraz upewniono, że z dzieckiem wszystko jest w porządku i po kilku godzinach pojechaliśmy do domu. Generalnie czuję się dobrze, czasami jak się źle ułożę, to ciężko mi się oddycha, już nie mogę aż tak szybko chodzić, ale nadal daję radę ;-) Plecy mi nie dokuczają, sikam 50 razy dziennie, a apetyt mi dopisuje.

Żywienie:
II trymestr na pewno będzie mi się kojarzył z nektarynkami i truskawkami, które pożerałam jak jakaś nienormalna! teraz tylko truskawki ;p Przerwy w pracy nie liczyły się, jeśli nie miałam ze sobą pomidorowej zupki amino, którą jem jeszcze czasami nawet teraz. Kto obserwuje mnie na instagramie, zauważył pewnie, że non stop jadłam owsiankę ze świeżymi owocami i syropem klonowym. Nadal tak jak i w I trymestrze piję colę, strasznie dużo też jem czekoladowych batonów ;p Ostatnio mam też obsesję na punkcie ziemniaków ;D 
Na pewno muszę zaznaczyć, że bardzo mało piłam, jakoś trudno było mi się zmusić do picia przynajmniej 2L płynów dziennie, na szczęście teraz się to zmienia, bo pochłaniam dzbanki herbaty ;D

Medyczna strona / Daty:
28 stycznia (14 tydzień) - wybraliśmy się do położnej, która chciała spróbować posłuchać bicia serduszka, no i się udało! cudowny moment! Zbadano mi również ciśnienie oraz mocz.
3-13 lutego (15-17 tydzień) - wybraliśmy się do Polski.
4 lutego (15 tydzień) - wybraliśmy się na usg, które miało być w 3d ale niestety okazało się, że pani takowego nie posiada, ale zamiast wyjść i nie tracić pieniędzy na scan w 2d, który dopiero co miałam, to jakoś zostaliśmy i usg się odbyło. Nic szczególnego się nie dowiedzieliśmy, pani doktor nic nie widziała nadzwyczajnego, no zawiedliśmy się.
10 lutego (16 tydzień) - umówiliśmy się w Poznaniu na usg w 3d by dowiedzieć się płci, trafiliśmy na super doktora, badanie było świetne, wszystko widziałam i pan doktor oznajmił nam, że będziemy mieć córeczkę ;-) Czyli moje przypuszczenia się sprawdziły ;-)
10 lutego (16 tydzień) - odwiedziliśmy również ortopedę, który przeprowadzał na mnie operację skoliozy w wieku 12 lat. Chciałam się dowiedzieć wszystkiego o ciąży w moim stanie, gdzie mam implanty w kręgosłupie i generalnie jak to wszystko wygląda po takiej operacji, gdy jest się w ciąży. Dowiedzieliśmy się, że w Polsce na 100% przeprowadzonoby mi cesarskie cięcie, bo poród naturalny jest zbyt wielkim ryzykiem dla kręgosłupa i implantów, które od większego wysiłku, parcia itp mogą po prostu nie wytrzymać. Dostałam papier opisujący jaką operacje miałam i teraz w sumie tylko czekam by umówiono mnie z anestezjologiem oraz ortopedą w Anglii by ustalić co i jak z porodem.
16 lutego (17 tydzień) - po raz pierwszy poczułam motylki w brzuchu, więc oczekiwałam pierwszych ruchów, niestety musiałam jeszcze troszkę poczekać, bo aż do...
5 marca (20 tydzień) - kiedy to poczułam pierwsze kopniaki, które od tego momentu były delikatne ale w miarę regularne. Zaledwie 10 dni później, bo...
 15marca (22 tydzień) - Dawid po raz pierwszy poczuł kopniaki pod palcami! ;-)
9 marca (21 tydzień) - odbył się połówkowy scan, który był najnudniejszym ze wszystkich ;p ale jak wiadomo, jest to bardzo ważny scan, trzeba wszystko zmierzyć, obejrzeć, sprawdzić.. małą pokazano nam na kilka sekund, akurat jak połykała wody płodowe! świetny widok ;-) zapytaliśmy się z ciekawości o płeć, to dowiedzieliśmy się, że jest to CHYBA dziewczynka, ale mamy nie kupować nic różowego bo nic nie wiadomo... :P
18 marca (22 tydzień) - kolejna wizyta u położnej, znów słyszeliśmy bicie serduszka, zbadano mi ciśnienie oraz mocz.
21 marca (22 tydzień) - zauważyłam plamy na koszulce... pokarm! ;p od tamtej pory śpię z wkładkami laktacyjnymi.
8 kwietnia (25 tydzień) - opuszczamy Brighton, udajemy się do Scunthorpe! czyli zmiana miejsca zamieszkania, zmiana życia ;-)
11 kwietnia (25 tydzień) - pierwsza wizyta u położnej w Scunthorpe, zostałam zarejestrowana, założono mi nową księgę pacjenta, na którą czekam, bo mieli mi ją wysłać gdy tylko ją uzupełnią. Rozmawiałam o mojej operacji, położna powiedziała mi, że mam czekać na listy ze szpitala z ustaloną datą spotkania z lekarzami by omówić poród. Posłuchaliśmy serduszka, zbadano mi ciśnienie, zważono oraz pobrano mi krew.

Przygotowania:
Mamy już prawie wszystko, a zaczęło się od wózka (Mothercare xpedior 4 travel system), zakupiliśmy też już łóżeczko, zestaw z Avent: butelki, smoczki, sterylizator, laktator itd. Mamy już sporo ciuszków i kocyków, nawet strój kąpielowy ;-) książeczka pamiątkowa, pampersy... całą reszte dokupimy jak już będziemy na swoim mieszkaniu, jak już zaczniemy się urządzać i przygotowywać do tego najważniejszego momentu ;-)
Nie wspomniałam też tutaj, że nasza ukochana będzie miała na imię Leah!
Uwielbia gdy tata przykłada ucho do brzucha, wtedy baaardzo go kopie <3


Mam nadzieję, że wspomniałam tutaj o wszystkich ważnych wydarzeniach, chwilach i datach, jeśli macie jakieś pytania, to piszcze w komentarzach ;-)
14 tydzień

19 tydzień

22 tydzień
24 tydzień

26 tydzień
Posty o ciąży z II trymestru:

Teraz przed nami III i ostatni trymestr, a do porodu zostało 13 tygodni i 4 dni !

piątek, 17 kwietnia 2015

2 years in the UK

17 kwietnia 2013 roku, czyli dokładnie dwa lata temu, przylecieliśmy do Anglii, aby spróbować się tu zadomowić, znaleźć pracę... by tu żyć. Bilety kupiliśmy miesiąc wcześniej, lecieliśmy WizzAir'em z Poznania do London Luton - lotnisko wybrane losowo, jak i miasto gdzie mieliśmy najpierw spróbować, czyli Brighton. Zanim zamówiliśmy bilety, próbowaliśmy zrobić rozeznanie, jakie miasto najlepiej wybrać na start, padło na Brighton bo jest to miasto turystyczne, pełne restauracji, hoteli.. czyli jednym słowem mówiąc - jest praca. Data pomyślna, bo sezon się miał zacząć, ciepło, turyści.. Bieganie po rodzinie by pożyczyć pieniądze na wyjazd, pakowanie się, ciągłe szukanie wiadomości w internecie na każdy możliwy temat. 
Około tygodnia przed wylotem trafiliśmy na kanał Angielski Sen na youtubie (kanał Piotra, który opowiadał o tym jak się żyje w UK, a dokładniej w Brighton). Postanowiliśmy do niego napisać no i w sumie tak zaczęła się nasza znajoma. Piotr polecił nam faceta, który świadczy usługi odbierania ludzi z lotniska, więc kwestia dojazdu do Brighton była załatwiona. Kilka dni przed naszym przylotem Piotr znalazł nam jakiś pokój, który moglibyśmy 'na chwilę' wynająć. Do tego czasu planowaliśmy, że zatrzymamy się w hostelu - już nie musieliśmy.

To wszystko było 2 lata temu, a czuję jakby to było tak niedawno ;-)
Pamiętam, jak przez pierwszy tydzień, mieszkaliśmy na tym pokoju co Piotr załatwił, ale szybko uciekliśmy, bo się okazało, że nie jest tam zbyt bezpiecznie... Na szczęście trafiliśmy na Kaśkę, która wynajęła nam pokój w swoim mieszkaniu i tam zatrzymaliśmy się na kolejne 3 miesiące.
Jeżeli chodzi o pracę, to dzień w dzień chodziliśmy z cv po mieście, zaraz po dwóch dniach dostałam telefon z jednego hotelu oraz e-mail z McDonald's, ale pierwsze kontrakty podpisaliśmy 2 maja na Brighton Pier - czyli na molo. 2 tygodnie poszukiwań pracy i z głowy. 

Przez te dwa lata pracowałam w kilku miejscach ;-) 3 miesiące na molo w takim budynku z grami, następnie miesiąc jako kelnerka w Breakfast at Tiffany's, później podjęłam się pracy jako housekeeping w 4-gwiazdkowym hotelu The Old Ship, gdzie wytrzymałam 1,5 miesiąca ;-) następnie 2-tygodniowy epizod w Subway'u no i od 17 miesięcy pracuję w Aldi.

Co do mieszkań, to tak jak wspomniałam: tydzień na pokoju, później 3 miesiące wynajmowaliśmy pokój u Polki, którą poznaliśmy na zakupach gdzie pracowała, następnie wynajęliśmy studio flat przez agencję, a trwało to 7 miesięcy, po czym z tą samą agencją przenieśliśmy się na 1 bedroom flat, gdzie byliśmy przez troszkę ponad rok, a teraz zmieniliśmy miasto i mieszkamy w Scunthorpe - jesteśmy w trakcie poszukiwań mieszkania ;-)

Przez te 2 lata tak dużo się wydarzyło... ustaliliśmy datę ślubu, byliśmy w Polsce 4 razy. Wzięliśmy ślub, wyprawiliśmy wesele, pojechaliśmy do Hiszpanii na podróż poślubną, zaszłam w ciążę i teraz czekamy na rozwiązanie ;-)

Wiele się nauczyliśmy, wiele zobaczyliśmy, a ciągle chcemy więcej i więcej, a najlepsze w tym wszystkim jest to, że mamy dopiero po 21 lat i że jesteśmy w tym razem ;-)

Znalazłam kilka zdjęć z naszych pierwszych dni w Brighton.









Minęło troszkę czasu, zobaczyliśmy co i jak, nabraliśmy troszkę doświadczenia i nadszedł czas na zmiany, jak wiadomo z poprzednich postów, mieszkamy już w innym mieście - jest tu spokojnie, rodzinnie, bardziej angielsko i dużo dużo taniej. Znów wszystko jest dla nas nowe. Ja dostałam przeniesienie z Aldiego, więc pracy szukać nie muszę, Dawid pracuje już przez agencje, dzisiaj drugi dzień - w fabryce gdzie produkują plastikowe częsci do samochodu. Teraz czeka nas szukanie mieszkania, urządzanie się na spokojnie, kupno samochodu i poród ;-) Najważniejsze, że jesteśmy dobrej myśli i że mamy siebie ;-)

Nie chcemy wracać do Polski, bo sytuacja tam mnie przeraża, te ogromne ceny i niskie zarobki... to co się tam dzieje to mnie przerasta. Na dodatek ludzie - a bo co ludzie powiedzą, wciskanie nosa w nieswoje sprawy i inne tego typu rzeczy.. to nie dla nas, tu jest dużo lepiej i żyje nam się bardzo dobrze, chociaż jak wszędzie są chwile gorsze i lepsze, nie zawsze jest z górki ale i czasem pod górkę, mimo wszystko trzeba sobie jakoś poradzić ;-)

Na dodatek poznałam wiele wspaniałych ludzi ;-)

sobota, 11 kwietnia 2015

Pierwsze dni w Scunthorpe

Od trzech dni już jesteśmy w nowym miejscu i jakoś dajemy radę ;-)
7 kwietnia wieczorem zaczęliśmy się pakować, a 8 kwietnia o 8:30 mieliśmy zamówiony wynajem vana. Po spakowaniu wszystkich potrzebnych rzeczy, byliśmy wykończeni, a jeszcze trzeba było zostawić mieszkanie w stanie idealnym, wszystko wymyć itp itd.. Śmieci mieliśmy więcej niż rzeczy, które postanowiliśmy zatrzymać, nowy start to nowy start ;-) im mniej tym lepiej w tym wypadku ;-)

Następnego dnia rano, spotkałam się z moim znajomym, który zgodził się nas zawieźć, w wypożyczalni samochodów, podpisał wszystkie papiery i ruszyliśmy pod nasze mieszkanie gdzie Dawid już był w połowie znoszenia wszystkiego na dół.
Zapakowaliśmy wszystko do vana i gdy ruszyliśmy, była godzina 10:00, jeszcze musieliśmy podjechać pod naszą agencje by zostawić klucze od mieszkania.
Jadąc tymi wąskimi i górzystymi uliczkami Brighton, tylko odliczałam sekundy by jechać nimi ostatni raz, przez szybę samochodu po raz ostatni też pooglądałam wszystkich dziwaków na ulicach i w końcu wyjechaliśmy ;-)
 
Przed nami mieliśmy 400km drogi, które pokonaliśmy w 4,5h. Podróż minęła nam bardzo dobrze, bez problemów, było baaardzo ciepło i bez korków na ulicach ;-)
Gdy zaczęliśmy zbliżać się do celu, można było zauważyć różnicę: dużo więcej zieleni, lasów, domów. Gdy wjechaliśmy do Scunthorpe, zobaczyliśmy fabrykę stali, jezioro i przede wszystkim coś co najbardziej mi się podoba - domy, po prostu tak rodzinnie ;-)
Gdy zajechaliśmy pod właściwy adres, Kasia pomogła nam się rozładować i po chwili wszystko co mieliśmy wylądowało w salonie, kolega wypił kawę i już chciał ruszać z powrotem. Zaczęliśmy zanosić nasze rzeczy w różne miejsca domu, kilka toreb rozpakowaliśmy, a całą resztę zostawiłam sobie na najstępny ranek.
Tego samego dnia wieczorem, poszliśmy w czwórkę na spacer, Kasia z Przemkiem pokazali nam okolicę, poszliśmy do Aldiego w którym będę pracować, przy okazji zapytałam kiedy będę mogła porozmawiać z managerem sklepu. Generalnie mi się baaardzo podoba, jest spokojnie, ulice są szersze, wszędzie jest miejsce na samochód, nie ma dziwacznych sklepów dla hipisów ;p dookoła słychać j. angielski a nie wszystkie języki świata.
Pierwszą noc spędziliśmy w trójkę ;D (Kasia ma psa i dwa koty, w tym jedno kociątko ;-))
Następnego dnia rano rozpakowałam wszystkie nasze ciuchy, kosmetyki i od razu zrobiło się nam tutaj lepiej ;-) Dawid posprzątał pieskowi i poszedł z nim na spacer ;-) Ten dzień szybko zleciał w sumie na tej organizacji przestrzeni, a wieczorem oglądaliśmy nasze wesele ;-)
Wczoraj od rana wybraliśmy się z Dawidem do miasta autobusem, żeby co nieco zobaczyć i zarejestrować się u lekarza. Dojechaliśmy do centrum (5km, 15 min autobusem) pochodziliśmy po sklepach, weszliśmy do banku i przy okazji zmieniliśmy adres, znaleźliśmy przychodnie i się zarejestrowaliśmy, a zaraz obok w sumie była polska restauracja gdzie zjedliśmy polski obiadek ;-) Przy okazji pogoda bardzo dopisała.
Stwierdziliśmy, że nie tylko mieszkania są tutaj dużo tańsze, ale bilety autobusowe, elektronika, meble (nie mówię tutaj o sieciowych sklepach, ale takich prywatnych) tak samo w polskich sklepach jest dużo taniej.. Dawid pracował w Brighton w polskim sklepie, więc bardzo lubi porównywać ceny z innymi sklepami ;D
W drodze powrotnej weszliśmy do Aldiego i ja poszłam rozmawiać z managerem sklepu, ogólnie rozmawialiśmy jak się czuję, pochwaliłam sklep ;p (bo jest 100 razy schludniejszy!) ustaliliśmy na razie, że do pracy przyjdę 1 i 2 maja, a reszte zmian ustalimy już wtedy. 




Dookoła ludzie są dużo życzliwsi, jest tu bardziej po angielsku niż w Brighton... gdzie angielski w większosci usłyszymy tylko w zimę ;D Dookoła sami obcokrajowcy, którzy przywożą ze sobą swoją kulture i zachowania, przez co Brighton jest mało angielskie moim zdaniem.



Dzisiaj rano wybraliśmy się z Dawidem do położnej na wizytę, musieli założyć mi nową książkę ciążową ;p sprawdzono mi ciśnienie, pobrano krew, zmierzono brzuch, zostałam też zważona i zmierzona, oraz najlepsze - posłuchaliśmy bicia serduszka <3


Następną wizytę będę miała za 3 tygodnie, w międzyczasie mam dostać listy ze szpitala oraz właśnie tę książkę ciążową, bo muszą ją jeszcze wypełnić a starą odeślą do Brighton. Mają mnie tez umówić z lekarzami specjalistami od kręgosłupa oraz znieczulenia, by obgadać poród, także będzie się działo ;-)
To wszystko póki co, w poniedziałek wybierzemy się znów do miasta, na rundkę po agencjach mieszkaniowych, może już coś by się rzuciło w oczy ;-)
Miłego dnia!

czwartek, 2 kwietnia 2015

24 weeks pictures

Dzisiaj wolne, wczoraj zrobiliśmy z Dawidem sałatkę jarzynową, a dziś zrobiłam zupę-krem chrzanowy z grzankami ! ;-)
W niedzielę zaczęliśmy 24 tydzień ciąży i uwieczniliśmy to na zdjęciach.
Muszę przyznać, że brzuch rośnie, z resztą to widać poniżej ;D Mała zaczyna się coraz bardziej rozpychać, że już można zobaczyć to gołym okiem! Dzisiaj zrobiłam krótkie nagranie:

Póki co jest bezboleśnie, ruchy i te kopniaki są dla nas jednymi z lepszych momentów dnia ;-)








Oczywiście nie byli byśmy sobą gdybyśmy nic nie kupili... a spójrzcie jakie to słodkie ;-)
pierwsze buciki - H&M kids

strój kąpielowy i record book - Marks&Spencer

Miłego dnia!