wtorek, 16 grudnia 2014

Boy or Girl ...?

Od kilku dni, przeżywam ciężkie chwile ;p tak jak wcześniej wszystko było ok, to teraz ciągle jest mi niedobrze i doszedł do tego jedzeniowstręt! W niedziele miałam dzień wolny, a nie miałam siły z głodu nic zrobić, a na jedzenie nie mogłam nawet patrzeć, w końcu poprosiłam Dawida żeby poszedł mi kupić herbatniczki BeBe, one ratują mnie jak budzę się w nocy albo wczesnym rankiem i mi niedobrze, to wtedy zjem jednego lub dwa i mogę pospać następną godzinkę. Wieczorkiem się przemogłam i zjadłam chleb cienko posmarowany serkiem, a później jabłko, a głód czułam non stop, a przez to było mi niedobrze. W poniedziałek miałam iść do pracy na 11 wiec wstałam o 8 rano, żeby jakoś ochłonąć ;p zjadłam płatki z mlekiem i znów chleb z serkiem, więc chociaż na dużego głoda nie szłam do pracy ;-) Siedzialam na kasie, a podczas całej mojej zmiany trzy razy szłam do wc, żeby popodjadać ciasteczka bo byłam głodna i tylko to mnie ratowało ;-) Po pracy zaczęłam gotować rosołek, więc jak Dawid wrócił z pracy to było coś zdrowego na rozgrzanie żołądka... tak jak wczoraj wciągnęłam dwa talerze tego rosołu, tak dzisiaj nie mogę na niego patrzeć, wiec teraz zadowalam się mandarynkami, a za 1,5 godziny do pracy, więc wypadałoby coś zjeść porządnego ;-)
Jutro idziemy z Dawidem w końcu do położnej by wypełniać papierki i już będę miała załozoną kartę pacjenta, bez której już nigdzie nie będę mogła się ruszyc w razie jakby coś się wydarzyło.
Otrzymaliśmy również tydzień temu list ze szpitala w którym będę rodzić, że nasze pierwsze usg odbędzie się 12 stycznia ! W końcu zobaczymy co tam się ukrywa ;-) (coraz częściej myślę, że to bliźniaki ;p) Brzuch już mi się trochę uwydatnia muszę przyznać, chociaż nie tyję jeszcze, ale wszystko przyjdzie w swoim czasie ;-) 
Wg obliczeń (bez badań, bez usg) mamy dzisiaj 8 tydzień i 3 dzień, czyli zaczęliśmy trzeci miesiąc ciąży, dzidziuś jest rozmiaru maliny a macica pomarańczy ;D (aplikacja na iphone ;d)


Przechodząc do tytułu postu, od samego początku miałam to przeczucie, że mamy dziewczynkę, nawet miałam o tym sen ;-) Szczerze mówiąc jak już wczesniej pisałam, nie mam zadnych preferencji, jestem szczęśliwa obojętnie czy to chłopiec czy dziewczynka, tylko to przecucie po prostu.. i przypomniałam sobie o kalendarzyku który miała moja mama, sprawdzała się każda płeć w rodzinie więc jak byłam mała to ślepo w to wierzyłam! Inga, siostra Dawida wysłała mi link i okazało się, że to ten sam kalendarzyk, oczywiście w ich rodzinie też wszystko w 100% się sprawdziło, a jak my sprawdziliśmy no to nasze przeczucia się sprawdziły - dziewczynka ;D
Z drugiej strony, dwóm moim koleżankom się to nie sprawdziło + nie sprawdza się w sprawie bliźniaków ;-) Wiem, że trzeba to potraktować z przymrużeniem oka, ale coś w tym jest... co? ;-)
Oczywiście trzeba znać dokładnie obie rzeczy: skończone lata kiedy zaszło się w ciąże i dokładny miesiąc zapłodnienia, jak coś jest na przełomie dwóch miesiecy to trudno określić, ja obie rzeczy wiem dobrze i wychodzi dziewczynka, czy tak będzie? zobaczymy ;-)
W lutym lecimy do Polski, bilety już zamówione i teraz można planować ;-) Na pewno chcemy iść prywatnie na USG w 3d, będzie to 17 tydzień, więc trzymać kciuki, a dowiemy się płci dziecka ;-) Będę chciała się upewnić, że wszystko jest w porządku. Kolejny przystanek to mój ortopeda, który operował mój kręgosłup. Chcę wiedzieć czy tam również jest wszystko w porządku. ;-)
To chyba na tyle, wiele się dzieje, a zarazem nic, a czas leci jak szalony ;-) a to już miesiac odkąd wiemy! 
Pozdrawiam, pa!
7 tydzień ciąży

czwartek, 11 grudnia 2014

Cyber Monday Haul

O Black Friday dowiedziałam się w sobotę następnego dnia, nawet nie wiedziałam, że cos takiego istnieje, ale na szczęście było jeszcze cyber monday, z którego w ostatniej chwili skorzystałam. Od dłuższego czasu chciałam kupić paletkę Death by Chocolate z Make Up Revolution, ale nie mogłam jej stacjonarnie u mnie w mieście dorwać, więc Cyber Monday był super wyjściem z takim dodatkiem, że przy zamówieniu za £20 dostawaliśmy "Black Friday Bonus" więc skorzystałam.
Zamówiłam 6 produktów, a wczoraj gdy paczka przyszła, razem z bonusem tych produktów jest 16 ! Poniżej zdjęcia, opisy i ceny z angielskiej strony Make Up Revolution na której składałam zamówienie.


Wszystkie te produkty zostały przeze mnie zamówione:
Ultra Aqua Brow Tint w dwóch kolorach: light i medium. Mają być zamiennikiem Aqua Brow z MUFE, który posiadam w chyba najciemniejszym kolorze, więc zobaczymy jak te dużo tańsze się sprawdzą ;-), cena: £3 
Brow Dual Ultra Brow Arch & Shape: jest to kredka do brwi, która z jednej strony ma wykręcaną kredkę, a z drugiej śmieszny pisaczek ;-), cena: £3,50
I <3 makeup - Make Up Brow Kit 'Fairest of them all': paletka cieni do brwi oraz wosk, w środku znajduje się również miniaturowa pęsetka oraz pędzelek, cena: £3,99


Mascara Amazing Curl w kolorze brązowym (bonus), cena: £2
Mono Eyeshadow w kolorze 'Blow your whistle' (bonus), cena: £1
I <3 makeup - Death by Chocolate, czyli paletka przez którą złożyłam to zamówienie ;-), cena: £7,99

5 błyszczyków wszystkie są BONUSAMI, a kolory od lewej: 'free', 'hush hush', 'not naive', 'must be strong' i 'baby try'. Cena każdego z nich to: £1

I <3 makeup - Blushing Hearts-Candy: to ten róż w kształcie serduszka, był on moim zamówieniem, niestety przyszedł cały roztrzaskany, ale cóż ;-) cena: £4,99
I <3 makeup - Go! Pallete (bonus), cena: £3,99
I <3 makeup - Go! to Hell (bonus), cena: £3,99
I <3 makeup - Chocolate Shimmer (bonus), cena: £3,99

To by było na tyle, podliczając, bonus który dostałam w ramach Black Friday i Cyber Monday, jest o wartości £19,97 czyli nie tak mało wcale ;-) Jestem bardzo zadowolona, bo dostałam dwa razy tyle co zamówiłam. Polecam firmę Make Up Revolution, bo ceny są śmiesznie niskie a jakościowo kosmetyki są naprawdę super. 
Posiadacie coś z tej firmy? 

2nd month anniversary - Zizzi

27 listopada minęły dwa miesiące odkąd jesteśmy z Dawidem małżeństwem, dlatego też przyszła pora na kolację i restauracje numer 2 ! O pierwszo-miesięcznej możecie przeczytać tutaj.
Kolacja odbyła się dwa tygodnie temu, a ja piszę o niej dopiero teraz ;O Teraz mam nadzieje, że wszystko wróci do normy. Różnica pomiędzy kolacją na pierwszy miesiąc, a tą na drugi była taka, że teraz już wiedzieliśmy, że jesteśmy w ciąży (wtedy też już byliśmy, ale jeszcze nie wiedzieliśmy ;D) Pierwsza kolacja trwała długo, sporo zjedliśmy, na koniec deser, posiedzieliśmy, pogadaliśmy... tym razem było inaczej. Spędziliśmy w restauracji może 45 minut, z czego większość czekaliśmy na jedzenie ;p Bardzo mi smakowało, ale narzekałam, że mi gorąco, że już mi niedobrze itp... uroki ciąży. Dlatego po zjedzeniu połowy talerza, nie mogłam już patrzeć na jedzenie i nasza kolacja musiała się skończyć ;D Teraz przejdźmy do rzeczy.

Restauracja do której udaliśmy się tym razem, to włoska restauracja Zizzi.

Klimat w środku super, świetne zapachy, tylko stoliki bardzo blisko siebie przez co nie czuję się zbyt komfortowo, chyba musiałabym przywyknąć.
Na start zamówiliśmy po puszce napoju, który swoją drogą uwielbiam! San Pellegrino Limonata.
Już na początku wiedziałam, że nie ma sensu zamawiać starteru, bo nie zmieszcze nic w siebie, a za długo nie posiedzimy :P
Z menu Dawid wybrał coś, czego jeszcze nigdy nie jadł: Calzone Carne Piccante, czyli wielki pieróg (jak pizza złożona w pół ;p) a w środku była roztopiona mozarella, klopsiki, pieczarki i troszkę sosu bolognese. Całość była podana na dużej drewnianej desce. Dawid był zachwycony, ja po spróbowaniu stwierdziłam, że sama bym to zamówiła, dałabym więcej sosu bolognese do środka i odrzuciłabym pieczarki ;-)

Ja, jak to ja musiałam zamówić makaron, uwielbiam makarony ;-) Wybór padł na danie: Strozzapreti Pesto Rosso. A na talerzu zobaczyłam makaron, z kurczakiem w pesto. Bałam sie że będzie pikantne, ale nie było ani troszkę ;-) Smak był świetny! Po zjedzeniu połowy talerza już byłam pełna ale odpoczęłam chwilkę i skubałam skubałam że nagle talerz był pusty, na koniec jednak zrobiłam sie taka pełna że nie chciałam słyszeć o deserze i musieliśmy szybko wyjść na świerze powietrze ;D



Jedzenie było pyszne, na pewno tutaj jeszcze wrócimy, poczekamy jednak na drugi trymestr ciąży, zebym moze była bardziej znośna ;-) Na koniec pospacerowaliśmy i poszliśmy do domu ;-)


Z tej okazji nawet jak widać zakręciłam włosy ;D
Jeżeli lubicie włoską kuchnię, to z pewnością polecam restaurację Zizzi ;-)

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Pregnancy mode: ON

No i w końcu znalazłam chwilę, by to napisać, notka dedykowana dla Agnieszki, która mi powiedziała, że z niecierpliwością na nią czeka ;-D buziaczki!! ;-*
Od kilkunastu dni jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie, a zaczęło to się od cholernej inwentaryzacji w pracy, która była w niedziele 16 listopada. Byłam wykończona, 10 godzin przy lodówce, dźwiganie, pchanie ciężkich palet, plecy mi wysiadały, a gdy poprosiłam o kasę to jej oczywiście nie dostałam, brzuch pobolewał mnie od kilku dni, ale byłam przed okresem, więc wszystko było ok ;-) Po niedzielnej zmianie, tak bolały mnie plecy, że szłam na wpół zgięta do domu, powiedziałam sobie, że następnego dnia nie pójdę do pracy, a zadzwonię do lekarza, już nie z samego bólu, ale ze złości, że poprosiłam by dostać kasę bo bolą mnie plecy, a kazali mi zostać na sklepie. Rano okazało się, że nie ma opcji bym poszla do pracy, bo ledwo chodziłam, tak mnie pobolewało. Od razu zadzwoniłam do swojego GP, powiedział, bym leżała w domu i odpoczywała, brała paracetamol i zadzwoniła jak będzie gorzej, lub jak będę miała wracać do pracy, a powiedziałam mu, że poleżę w domu 3 dni. We wtorek czyli drugiego dnia kurowania siebie i pleców, miałam uczucie, że muszę zrobić test ciążowy, bo brzuch mnie wciąż bolał, a okres juz 4 dni się spóźniał. Dawid akurat wyszedł do pracy, ja odłożyłam test i zaczęłam sprzątać, 3 minuty później podchodzę do testu i po prostu zrobiło mi się tak gorąco, że zaczęłam chodzić w tę i spowrotem chodzić po mieszkaniu, czekają aż Dawid odbierze telefon. 
Test pokazał "PREGNANT" plus który to tydzień, co trzeba traktować z przymrużeniem oka ;-)
Dawid odebrał, powiedziałam mu i ze szczęścia nie wiedzieliśmy w co ręce włożyć ;D Od razu po ślubie chcieliśmy działaś i udało się tak strasznie szybko. Nawet urwał się na 15 minut z pracy by przybiec do mnie do domu i mnie przytulić i samemu zobaczyć test na własne oczy ;D
Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie zrobiła kolejnego testu, żeby zobaczyć czy się nie mylimy. Dawid następnego dnia rano pobiegł po następne dwa testy, które zrobiłam i znowu to samo ;-)
Zadzwoniłam do swojego GP bo nadeszła środa, ostatni dzień, później miałam dzień wolnego i miałam wrócić do pracy. Powiedziałam mu, że zrobiłam test i że co teraz? a on wg daty ostatniej miesiączki obliczył, że jest to 5 tydzień, a nie tak jak test pokazywał 2-3. Kazał mi przyjść do siebie by odebrać sick note i numer do położnej, do której tego samego dnia zadzwoniłam i zostałam umówiona na 'za tydzień' 26 listopada.
Wracając po chorobie do pracy, od razu oznajmiłam menadżerowi i menadżerom zmiany, że jestem w ciąży i nie chcę ryzykować podnoszeniem ciężkich przedmiotów i że muszę zachować szczególną ostrożność, bo nigdy nic nie wiadomo. Od tej pory 90% zmiany spędzam na kasie i jestem w ogóle nie zmęczona ;-D Cóż za miła odmiana.
Na koniec jednej zmiany, miałam wziąć koszyki i poroznosić spowrotem produkty na sklep, ja jak coś robie to zawsze szybko i porządnie, więc gdy zaczęłam dzwigac i biegac to zaraz zaczęło mnie rwać w brzuchu i bolał mnie już cały wieczór, więc stwierdziłam, że już wrzucam na luz i wszystko na spokojnie.
Przyszedł 26 listopada, środa i z Dawidem udaliśmy się na pierwszą wizytę do położnej ;-) Wizyta była króciutka, bo tylko ok.20 minut. Przedstawiliśmy się sobie, Gemma (bo tak chyba ma na imie moja położna ;p ze stresu juz zapomnialam ;p po nastepnej wizycie zapamietam ;d) opowiedziała mi co mogę jeść, czego lepiej unikać, poinformowała nas kiedy będą USG, zapytała w którym szpitalu będziemy rodzić oraz czy przebyłam choroby takie jak ospa czy świnka. Wizyta organizacyjna ;-) Dostałam kilka papierków do wypełnienia i już umówiliśmy sie na następną wizytę 17 grudnia (ponad godzinną) na stworzenie karty pacjenta, oraz wstępne ustalenie pewnych spraw. 
Położna również 'ustaliła' wstępną datę porodu : 25 lipca 2015 ;-) Bardziej realna data będzie podana podczas USG, które odbędzie się w 12 tygodniu ciąży, czyli na początku stycznia ;-)
Dawid stara się mnie wyręczać już teraz w domowych obowiązkach, jestem z niego dumna ;-) Jak idziemy do centrum, to zawsze wchodzimy do Mothercare i wybieramy już wszystko ;D Imiona już mamy, czujemy, że będzie dziewczynka! Ale z zakupem czegokolwiek poczekamy do czasu, aż dowiemy się płci dzidziusia ;-)
Jeśli chodzi o pielęgnacje i tego typu sprawy, to od razu zaczęłam się balsamować ;D kwas foliowy zaczęłam brać już przed ślubem, a teraz dołożyłam tylko do tego witaminę D.
Jesteśmy tak szczęśliwi, że brak mi słów by to opisać!
W miedzyczasie zamowilam juz ksiazki o ciazy itp, jedna juz pochlanelam, teraz czas na kolejne.
Generalnie czuję się nieźle, brzuch mnie pobolewa czasami, kłuje, ogólnie czuć że coś tam się dzieje. Rano czuję się niedobrze, ale nie wymiotuję (dzięki za to!) Budzi mnie głód, aż mi od niego niedobrze, więc muszę wstać i szybko cos zjesc, albo sie napic ;-) Mam nadzieję, że wszystko bedzie ok i pójdzie gładko! ;-) Cieszę się też z tego, że prowadzę tego bloga, bo na pewno zostawię tutaj super wspomnienia, z tego i nie tylko tego okresu. ;-)

A teram mamy 7 tydzień ;-)




Pozdrowionka!