sobota, 15 listopada 2014

Honeymoon part 4

No to czas na 4 i ostatnią część z naszej podróży poślubnej ;-)
Chciałabym również podziękować za 10.000 wyświetleń bloga! 

Ósmego dnia, czyli gdy już wakacje zbliżały sie ku końcowi, rozmawialiśmy na skype z Dawida siostrą - Ingą, pogadalismy o ślubie, o tym co sie dzieje w domu itp itd - mały powrót do rzeczywistości ;-) Później stwierdziliśmy, że chcemy jechać do centrum handlowego Miramar jeszcze raz. Na miejscu poszliśmy najpierw na piwo, które było podawane w szklance o nazwie yarda, cos pieknego ;D


Po piwku musiałam iść do Primor i "coś" kupić ;p Okazało się, że beauty blender był w promocji po 12 euro! a swój poprzedni kupowałam za 16 funtów, czyli różnica spora ;-) oczywiście musiałam się zaopatrzyć ;d Kupiłam również bronzer Bahama mama frmy The Balm, podkład! bo przez opalenizne, malujac sie moim podkladem wygladalam jakbym miala jasna maske na twarzy ;-) Do koszyka trafił również bronzowy eyeliner z firmy Wet 'n Wild i pojedynczy cien do powiek z MakeUp Revolution. I tak nam w sumie zleciał ten dzień ;-)

Przedostatniego dnia wybralismy się na spacer w głąb Benalmadeny. Piękne widoki, cudowna pogoda ;-)






Po spacerze wróciliśmy do hotelu na obiad, a po obiedzie postanowiliśmy iść na plaże, wynająć leżaki i się na koniec zrelaksować. Pogoda niestety nam troszkę pokrzyżowała plany i wiał dosyć silny wiatr, przez co zamiast się opalać to przykrywałam się ręcznikiem, nie muszę chyba dodawać, że do wody nawet już nie weszłam ;-)




Ostatniego dnia, zjedliśmy swój ostatni posiłek w hotelu, którym było śniadanie i udaliśmy się do baru, napić się naszych ostatnich drinków, bo all inclusive kończył nam się o godzinie 12, a transport na lotnisko mieliśmy dopiero po godzinie 20.
Postanowiliśmy, że pójdziemy do parku gdzie już wcześniej byliśmy z Leszkiem i Monia gdy szlismy do Delfinarium, tyle że teraz mieliśmy czas żeby zajrzeć w każdy zakątek ;-) No i nie żaluję, bo było super, spędziliśmy tam ponad 3 godziny tylko chodząc i szukając nowych zwięrząt ;-) a wyliczyliśmy ich sporo: koty, króliki, świnki morskie, kaczki, kury, koguty, perliczki, paw, dzięcioł, papugi, żółwie, kaczor, kurczaczki itd. a wszystko to "na wolności w parku" ;p nie w klatkach, ale normalnie wolno biegające sobie zwierzaczki.










Jako ze nadal mielismy sporo czasu by cos porobic, poszukalam kosmetyczki i poszlam zrobic paznokcie, zajelo to 1,5h posiedzielismy, pogadalismy z kosmetyczkami ktore byly angielkami (od razu lepiej ;d) a później wybraliśmy się jeszcze na plaże i posiedzielismy na lawce, tak nam minal caly ostatni dzien, pozniej juz tylko lotnisko i lot o 23:20 ;-)


Podsumowując, spędziliśmy fajnie czas, pogoda nie była najgorsza, troszkę zobaczyliśmy. Po raz drugi nie wybrałabym tego hotelu i może nawet tego miasta, ponieważ roiło się tam od emerytów i komarów ;p Straciliśmy też sporo pieniędzy, ponieważ nasz all inclusive zawieral tylko jedzenie i drinki, nie bylo zadnych atrakcji w hotelu, dlatego za wszystko trzeba bylo placic poza hotelem. Marza mi sie wakacje w upale i w hotelu, ktory ma dostep do plazy, gdzie nie bede musiala dodatkowo placic za wynajmowanie lezakow tylko hotel bedzie je posiadal ;p all inclusive to all inclusive ;-) Nastepne wakacje na pewno w miejscu gdzie dookola hotelu sa tylko inne hotele ;-) bez zadnego zatloczonego miasta.
Pozdrawiam!

4 komentarze: