piątek, 28 sierpnia 2015

Co doceniłam/zauważyłam! po porodzie?

Jutro Leah kończy 4 tygodnie, a ja czuję jakby to już minęło dużo dużo więcej, godziny strasznie mi się dłużą, tylko weekend szybko mija jak całą trójką jesteśmy w domu ;-) Mamy małe problemy ze spaniem, budzenie co 1,5-2h i później trudności z usypianiem, ale jakoś znajdziemy złoty środek ;-) 
Ostatnio leżąc w łóżku uświadomiłam sobie, jak bardzo jest wygodne - stąd pomysł na taki szybki post ;-) Oczywiście lista rzeczy które doceniłam po porodzie jest znacznie dłuższa, wymienię jednak to co najbardziej we mnie uderzyło ;-)

Brak potrzeby chodzenia do toalety co 5 minut. Tak to uderzyło do mnie jako pierwsze po porodzie, wcześniej.. będąc już na 'ostatnich nogach' odwiedzałam toaletę co chwilę, cieżko było wyjść na spacer, bo po 10 minutach już mi się chciało siku ;-) Muszę przyznać, że to było dziwne uczucie leżeć w łóżku pół dnia i nie odczuwać tej ochoty!
Nie czuję głodu! Uświadomiłam to sobie równie szybko jak brak potrzeby skorzystania z łazienki. Wcześniej głód dopadał mnie nagle i ze zdwojoną siłą, teraz potrafię cały dzień nic nie zjeść i nie czuję się głodna, te uczucie bardzo lubię, przynajmniej zrzucę szybciej nadprogramowe kilogramy ;-)
Sen. Zawsze lubiłam spać, w sensie szybko chodzić spać, ale za to w miarę szybko wstawałam, czasami zdarzało się, że przeleżałam cały dzień w łóżku, ale wtedy czułam, że tracę czas. Teraz marzę o przespanych 6-7h POD RZĄD, bez wybudzania ;-) Najgorsze jest to, że nie można już sobie powiedzieć "aaa za 5 minut wstanę" tylko wszystko jest na pełnych obrotach i bardzo intensywnie ;-)
Możliwość spania na brzuchu. Będąc w 30 tygodniu ciąży kupiliśmy z Dawidem nasze pierwsze łóżko, ale dopiero teraz mogę stwierdzić jak bardzo jest wygodne! Najlepszą pozycją jest spanie na brzuchu.. może dlatego, że przez ostatnie miesiące nie mogłam tak leżeć? ;-)
Znów noszę swoje buty! Miesiac przed porodem zaczęłam puchnąć tak, że żadne z moich butów nie były mi dobre. Kupiłam baleriny.. nawet dwie pary! ale tydzień później już były za ciasne, więc zaczęłam chodzić w Dawida conversach na zmianę z jakimiś moimi japonkami. Teraz w końcu znów mogę nosić swoje buty ;-)
Czas. Nie chcę go tracić na coś, co mogłoby zabrać mi jeszcze więcej mojej energii, albo zamiast oglądać film gdy mała śpi, wolę spróbować zasnąć (co i tak mi nie wychodzi, bo zaczynam być senna ok 19 normalnie za dnia nie potrafie zasnąć) Czasami nie chcę mi się wychodzić na spacer, bo wiem, że się zmęczę jeszcze bardziej i nie będę miała sił wstawać w nocy, wiem że to nie jest dobre myslenie, ale pracuję nad tym ;-)

To by było na tyle z takich ważniejszych spraw, nadal uczymy się siebie nawzajem i nie wychodzi nam to aż tak źle chyba ;-) Mała chyba troszkę rośnie, już ma bystre oczka, a niedługo zacznie coś gaworzyć ;-)
Leah wczoraj poraz pierwszy nie płakała podczas kąpieli!



wtorek, 18 sierpnia 2015

Pregnancy TAG / Ciążowy TAG

Korzystając z okazji, że mała mi zasnęła postanowiłam, że na blogu pojawi się TAG - ciążowy tag ;-)
Ostatnie 3 dni spędzamy na patrzeniu jak Leah nie może się załatwić, dusi i dusi i nic, więc zakupy online poszły w ruch, w zeszłym tygodniu zamówiłam dwie książki doktora Harvey'a Karp które właśnie dzisiaj doszły, wczoraj zamówiłam misia szumisia - o którym będzie troche więcej na blogu jak go przetestujemy, a dzisiaj 'aptekowo' bo kupiłam herbatkę koperkową HIPP od 1 tygodnia życia, kateter rektalny i krople na kolki Sab Simplex - jutro mają przyjść kurierem, także nie mogę się doczekać by pomóc małej.

Zacznijmy TAG :

1. Jak się czułaś, gdy dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży?
Zrobiło mi się gorąco! Byłam bardzo szczęśliwa, bo bardzo tego chciałam, na szczęście nie musieliśmy długo czekać, by się udało ;-)

2. Jak powiedziałaś przyszłemu tatusiowi?
Jednego dnia zrobiłam test i wyszedł negatywny, dwa dni później chciałam powtórzyć, ale Dawid powiedział bym poczekała jeszcze bo znów się zawiodę... i wyszedł do pracy. Ja mimo to zrobiłam test mając w głowie, że i tak wyjdzie negatywny, odłożyłam test i zaczęłam sprzątać, po chwili spojrzałam a tam : pregnant ! Od razu zadzwoniłam do Dawida i mu powiedziałam, godzinę później przybiegł do domu żeby nas uściskać i pobiegł z powrotem do pracy ;-)

3. Czy czekaliście 3 miesiące, żeby pochwalić się ciążą?
Nie, nie wierzę w przesądy i zabobony, co ma być to będzie. O ciąży dowiedzieliśmy się w 4-5 tygodniu i tego samego dnia obdzwoniliśmy siostry, rodziców, przyjaciół, a następnego dnia powiedziałam swojemu pracodawcy o ciąży by zaczął mnie oszczędzać ;-)

4. Czy to twoja pierwsza ciąża?
Tak.

5. Czy chcesz mieć więcej dzieci?
Na dzień dzisiejszy nie ;-)

6. Czy chcieliście znać płeć dziecka?
Tak, by móc się lepiej przygotować ;-) Na szczęście doktor się nie pomylił widząc w brzuszku dziewuszkę ;D

7. Chcieliście chłopca czy dziewczynkę?
Ja zawsze marzyłam o dziewczynce, ale w momencie zajścia w ciąże zrobiło mi się wszystko jedno ;-) Dawid chciał syna, ale gdy się okazało, że to dziewczynka to od tego momentu już syna nie chciał ;D i jest córeczka tatusia ;-)

8. Czy mieliście wybrane imiona? Jaka historia się za nimi kryje?
Od początku chcieliśmy imię takie które ma swój odpowiednik polski - Gabrielle/Gabrysia, Sophie/Zosia ... jednak przestały nam się te imiona podobać jako dla naszej córki, zaszłam w ciąże.. będzie Hayley! 100% tak i już... dowiedzieliśmy się, że to dziewczynka i nagle wymyśliliśmy Leah, to imię jest dla mnie śliczne, dziewczęce.. takie letnie ;-) no i zostało!

9. Twoja ulubiona część bycia w ciąży?
Ta w której poszłam na macierzyński i już nie musiałam wstawać do pracy czyli od 33 tygodnia ;-) No i wszystkie te chwile gdy czułam kopniaki i ruchy, czyli w sumie non stop od 22 tygodnia.

10. Jaki był Twój plan na poród?
Taki, że odchodzą mi wody, jedziemy do szpitala, mam pełne rozwarcie, 15 minut i po sprawie ;D Niestety wyszło inaczej, a przeczytać o moim porodzie możecie - TUTAJ.

11. Czy planowałaś karmić piersią?
Oooo tak! W rzeczywistości niestety wyszło inaczej, teraz uważam, że zbyt szybko się poddałam, ale najważniejsze jest dla mnie, że mała się najada i śpi ;-)

12. Czy planujesz powrót do pracy, czy może zostaniesz w domu z dzieckiem?
Zostało mi 6 miesięcy płatnego macierzyńskiego, planuję wrócić do pracy na part time (16h) jeżeli w pracy pójdą mi na rękę i będę mogła to wyrobić w dwa zawsze te same dni po 8h to będę bardzo szczęśliwa ;-) Ale wszystko może się zmienić i może jednak zostanę w domu dopóki Leah nie pójdzie do przedszkola (3 lata) ;-)

13. Czy będziesz robić własne jedzenie dla dziecka?
Na pewno jakieś słoiczki się pojawią, ale nie mówię, że nie będę sama czegoś jej przygotowywać, blendery mamy damy radę ;-)

14. Czy masz pomysły jak będzie wyglądał pokój dzieciecy?
Teraz Leah ma łóżeczko w naszej sypialni + nie mamy ekstra pokoju by jej go urządzić, ale w ciągu 3 miesięcy planujemy się przeprowadzić i tam już na pewno coś się wymyśli. Jeżeli chodzi o kolorystykę to chyba szary z żółtym.

... i to by było na tyle! ;-)
Chciałabym nominować Monię z bloga moniabednarczyk.com by i u siebie zrobiła ten tag.



Jeżeli inni mają ochotę to też zachęcam do odpowiadania na w/w pytania ;-)


piątek, 14 sierpnia 2015

Podsumowanie III trymestru!

Muszę napisać ten post póki jeszcze co nieco pamiętam! 3 trymestr mojej ciąży zaczął się 20 kwietnia i trwał do aż 6 dni po terminie - 1 sierpnia. Były to 7,8 i 9 miesiąc ciąży. Jak wiadomo, wtedy to już chyba każdy widzi, że jesteśmy w ciąży, a panie które same wcześniej tego nie czuły, w końcu sobie to uświadomią ;-)
30 tydzień ciąży
Wygląd:
Wróciłam do ciemnego koloru włosów, w którym czuję się jednak najlepiej. Ważyłam się regularnie i tydzień przed porodem na wadze było +23kg . Uważam, że to dużo, ale nie ma wagi z której nie da się zjechać ;-) Nie czułam się gruba, no może tak od lipca, kiedy to były straszne upały i bardzo spuchłam, musiałam ściągnąć obrączkę i pierścionek, chodziłam w Dawida butach i twarz miałam jak pączek ;-) Mimo wszystko położne powtarzały, że Leah nie będzie duża, bo mam mały brzuch ;O gdzie ja i inni uważali, że brzuch mam raczej ogromny ;-)
Buzia strasznie zaczęła mi się przetłuszczać, paznokcie rosły jak szalone, włosy z resztą też - ale to mi akurat nic a nic nie przeszkadzało ;-)
Cały czas kontynuowałam smarowanie się bio-oil'em ale rozstępy i tak mi wyszły, najwięcej na udach i boczkach (teraz ich prawie nie widać - są strasznie blade). Rosłam z dnia na dzień, co tu dużo mówić ;-)
32 tydzień ciąży
Pielęgnacja:
Jak już wspomniałam, smarowałam się bio-oil'em - uważam, że poprawił kondycje mojej skóry i to bardzo, skóra jest delikatna i ma piękny kolor ;-)
35 tydzień ciąży
Zdrowie:
W III trymestrze strasznie zaczęły dokuczać mi bóle zęba, wiedziałam że jeden jest zepsuty i będzie trzeba wyrwać, ale to nie on bolał, a raczej była to wychodząca ósemka, na dodatek wypadła mi plomba, co może też mnie bolało? Promieniowało na pół szczęki, więc paracetamol był moim przyjacielem ;-)
Na nic nie zachorowałam, czułam się dobrze, chodziłam siku jeszcze częściej niż wcześniej, w zależności od pozycji nie mogłam oddychać, zgaga przyszła w ostatnim tygodniu ciąży - poratował mnie rennie ;-) Generalnie czułam się dobrze, ale dużo szybciej się męczyłam.
36 tydzień ciąży
Żywienie:
Jadłam jeszcze więcej, budziłam się strrrasznie głodna, niezbyt dużo piłam, a jadłam za dwóch. To był trymestr czekolady i truskawek. Mielismy z Dawidem 6-tygodniowy epizod bezmięsny i muszę przyznać, że jedliśmy przez ten czas bardzo zdrowo, przygotowywaliśmy sobie posiłki itd. W tym trymestrze piłam dużo koktajli i smoothie, włączyłam do diety różne nasiona i wielowartościowe produkty. Gdyby nie ta czekolada i słodycze, to mogłabym być z siebie na prawdę dumna ;-)
38 tydzień ciąży
Medyczna strona:
Tutaj nie mam co opisywać, bo wszystko opisywałam na blogu, więc po prostu wszystko podlinkuję.
Oczywiście ciągle były rutynowe wizyty u położnych gdzie słuchaliśmy bicia serduszka, mierzyliśmy ciśnienie, badaliśmy moją krew i mocz. W tym trymestrze pojawił się w końcu szpital, i to dosyć często ;-)
Jedynym problemem w ciąży, który pojawił się w 9 miesiącu było wysokie ciśnienie, które miałam 2 razy przez co musieliśmy odwiedzić szpital, a raz musiałam zostać na noc, bo oprócz wysokiego ciśnienia, miałam też białko w moczu i coś niepokojącego we krwi, było podejrzenie zatrucia ciążowego, ale okazało się, że wszystko jest w porządku.
40 tydzień ciąży
Przygotowania:
Zaczęło się pranie, prasowanie, dopinanie wyprawki na ostatni guzik, podwójne przepakowywanie toreb do szpitala... ogromna ekscytacja! Ostatnie zakupy, piękne chwile ;-) ogromna niecierpliwość.
41 tydzień ciąży
To by było chyba na tyle z tego podsumowania. Podczas pierwszego i drugiego trymestru dużo więcej się działo, zmieniało itd... trzeci trymestr był oprócz rosnącego brzucha i zmęczenia raczej taki sam ;-) Nie mogę uwierzyć, że ta ciąża już minęła... i że Leah jutro kończy 2 tygodnie <3

piątek, 7 sierpnia 2015

Mój poród w UK - 01.08.2015

Nie pisałam nie pisałam, a teraz tyle się tego zebrało, że mam już w głowie pomysły na pięć kolejnych postów, zacznę od tego, że od 6 dni jesteśmy dumnymi rodzicami najpiękniejszej córeczki na świecie! *.*
Malutka przyszła na świat w sobotę 1 sierpnia 2015, 6 dni po terminie, musieliśmy wywoływać poród, który zakończył się próbą próżnociągu i ostatecznie kleszczami. ;-)

W dzień terminu mieliśmy wizytę u położnej, a ja od rana miałam delikatne skurcze co 7-10 minut razem z bólami krzyżowymi, po wizycie u położnej dowiedzieliśmy się po raz kolejny, że mała jest już bardzo nisko, a skurcze są dobrym znakiem, umówiłyśmy się również na 'za tydzień' w razie jakby nie było postępu i wykonany by został masaż szyjki macicy. Po powrocie do domu poszłam się zdrzemnąć, a po drzemce po skurczach już ani widu ani słychu ;p zawiedzeni przeczekaliśmy ten dzień i poszliśmy spać, następnego dnia też nic a nic,
28 lipca (dwa dni po terminie) zadzwoniłam do szpitala bo stwierdziłam, że maleństwo od rana się nie rusza, poczłam dosłownie 2 delikatne kopniaczki i nic więcej, kazano nam przyjść do szpitala, gdzie po podłączeniu mnie pod KTG okazało się, że wykrywa napinanie się brzucha, ciśnienie miałam delikatnie zawyżone. Wspomniałam również, że czuje jakby ze mnie ciekło, przez co po badaniu okazało się, że jest jakaś wydzielina, zaproponowano bym poczekała i za parę godzin miała wykonane USG by przekonać się czy wszystko w środku jest w normie. Szczęśliwi, że zobaczymy maleństwo cierpliwie czekaliśmy na scan - wszystko wyszło ok, jednak chcieli pobrać mi jeszcze krew i zbadać mocz. Na wyniki krwi czekaliśmy strrrrasznie długo, już tak bardzo chcieliśmy iść do domu, gdy nagle zrobiła się godzina 22:00 i kazano mi zostać w szpitalu, bo nadal miałam wysokie ciśnienie, białko w moczu oraz coś tam znaleźli w mojej krwi. Zostać miałam tylko by kontrolowali ciśnienie co 4h. Momentalnie pojawiły mi się łzy w oczach, że Dawid będzie musiał mnie zostawić i spędzimy tę noc osobno ;( Musiał też przynieść mi torbę, więc szybko pobiegł i tak oto zostałam w szpitalu na noc, po raz pierwsz... w ciąży.
Następnego dnia Dawid przyszedł do mnie jak tylko mógł, czyli o 9 rano i czekaliśmy na wizytację lekarza, moje ciśnienie w nocy było już w porządku, mocz w normie. O 11 przyszła pani doktor mówiąc, że mogę iść do domu i dalej cierpliwie czekać, aż coś się zacznie, zaproponowała mi jednak masaż szyjki macicy, jeśli już tak bardzo się niecierpliwie. Zgodziłam się, strrrasznie bolało, wyginałam się na łóżku jakby mnie palili żywcem ;p Na szczęście trwało to tylko 20 sekund i cała obolała mogłam już iść do domu ;-)
***
Tego samego dnia co wyszłam ze szpitala 29 lipca (3 dni po terminie) wieczór: prysznic, kolacja... kładziemy się do łózka oglądamy youtube'a, godzina 00:05 (czyli w sumie 30 lipca) a tu nagle poczułam bezbolesne pęknięcie w środku a 5 sekund później już byłam cała mokra, ciekło mi po nogach ;p Dawid szczęśliwy, ja biorę telefon i dzwonie na oddział, mówiąc że odeszły mi wody - kazano mi przyjechać, szybko suszyliśmy włosy, zabraliśmy torby, wskoczyliśmy w taksówkę i do szpitala. W szpitalu po zbadaniu mnie, położna stwierdziła, że wody wcale mi nie odeszły i odesłała do domu każąc następnego dnia udać się do ośrodka położnych, a jeszcze na następny dzień rano by zjawić się w szpitalu. Znowu zawiedzeni wróciliśmy do domu, tylko pytanie... jak to nie były wody.. to co?

30 lipca (4 dni po terminie) dzwonię do położnych by ustalić godzinę spotkania, o 15:30 miałam się pojawić w szpitalu. Na miejscu upewniliśmy się że malutka w brzuszku jest szczęśliwa, tętno i mocz ok. Położna wypytała mnie o całą sytuacje z poprzedniej nocy, ja poskarżyłam się troszkę na tamtą położną, bo wmówiła mi, że wody wcale mi nie odeszły. Dowiedzieliśmy się, że moja poranna wizyta na następny dzień w szpitalu jest bez sensu, bo skoro w książce mam zapisane, że wody mi nie odeszły, to nie mam po co tam iść... Uparcie stałam przy swoim, mówiąc, że wody mi odeszły i że chce by coś z tym zrobiono, położna zadzwoniła do lekarza wytłumaczyła sytuacje i powiedziała, że następnego dnia rano zostanę zbadana w szpitalu przez lekarza i ocenią co i jak. Można było wyczuć, że była po mojej stronie.
***
Z niecierpliwością czekaliśmy na ten poranek, 31 lipca o 8:00 już stawiliśmy się w szpitalu, minęło trochę czasu zanim lekarz do nas doszedł, ale na szczęście jak zwykle przyznaczono nam łóżko z fotelem gdzie wygodnie mogliśmy czekać. Ok 12:00 przyszła do nas młoda pani doktor i wytłumaczyła mi, że teraz sprawdzą czy rzeczywiście odeszły mi wody płodowe, jesli nie - wyślą mnie do domu, jeśli tak - zacznie się proces wywoływania porodu.
Chwilę później okazało się, że miałam racje, a co za tym idzie położna na nocnej zmianie była w ogromnym i niebezpiecznym błędzie! WÓD JUŻ NIE MIAŁAM OD 35 GODZIN !
W głowie już mieliśmy tę myśl, że ze szpitala nie wyjdziemy w dwupaku ;-) Ale czekaliśmy, tyyyle czekania. O 14:00 przyszła położna założyć mi opaskę na rękę i oznajmiła, że zostaję w szpitalu ;-)
Pół godziny później przyszła pani doktor, która posmarowała mi szyjkę macicy żelem z prostagladyny, który miał ją zmiękczyć i spowodować, że zacznie się rozwierać. W tym momencie miałam 1cm rozwarcia. Dawid poszedł do domu po torby i fotelik samochodowy.
O godzinie 18:00 zaczęłam czuć skurcze, były do zniesienia, ale pół godziny później były już co 2 minuty.. a ja wyłam na cały oddział.. nigdy nie czułam tak ogromnego bólu, próbowałam piłki, leżeć, chodzić... nic a nic nie pomagało. Dawid dzielnie znosił moje mocne tulenie i szczypanie ;-) O 21:30 przyszła położna by sprawdzić jak się sprawy mają, niestety rozwarcie miałam tylko na 3cm, co oznaczało, że poród jeszcze się nie zaczął, a godziny odwiedzin się skończyły i Dawid musiał iść do domu. Znowu płacz, że nie chce zostawać sama, ale zostałam poinformowana, że jak tylko rozwarcie będzie na conajmniej 4cm to Dawid będzie mógł do mnie przyjść. Dostaję zastrzyk w udo, który ma sprawić, że będę trochę senna. Ciągle czuję straszny ból przez skurcze ale jestem ogłupiona. Chwilę po północy ja nadal krzyczę przy co drugim skurczu, przychodzi położna z gazem i mówi, że znowu musi mnie sprawdzić, wdycham gaz podczas każdego skurcza. Rozwarcie na 6cm - dzwonię po Dawida, 5 minut później już jest w szpitalu - jedziemy na porodówkę. ;-)

Teraz już mam gaz który wciągam przy każdym skurczu, więc jest mi trochę lepiej, o 2:00 znów dostaję ten 'senny zastrzyk' który pozwala mi wytrwać do kolejnego sprawdzenia rozwarcia o 4:30 - 9cm... czekamy i cierpimy dalej. Dawid obserwował zapis KTG i gdy widział. że skurcz się zbliżał kazał mi wciągać gaz ;-) Później zmiana położnej, o godzinie 11:00 przychodzi fajna polska pani doktor oznajmiając mi, że jest już 9,5cm rozwarcia i możemy zacząć powolutku przeć!
Tak się cieszyłam, do momentu pierwszego parcia... przez mój kręgosłup czułam okromny dyskomfort, czułam że plecy mogą mi pęknąć, nie potrafiłam się zaprzeć - to był ten strach o kręgosłup i implanty, i dlatego miałam z Polski wskazanie cesarskiego cięcia. Po godzinie przyszła pani doktor Shema by zobaczyć jak się sprawy mają, gdy przyszedł skurcz, powiedziała, że główka jest już blisko, po chwili jednak zdecydowali, że trzeba mi pomóc. Powiedziała, że spróbują próżnociągu, będę nacięta i w ostateczności pojawią się kleszcze.

12:22 - pełne rozwarcie
12:23 - decyzja o próżnociągu i zastrzyk przeciwbólowy
12:25 - próżnociąg zaaplikowany
12:25 - parcie
12:26 - nieudana próba próżnociągu
12:27 - kleszcze zaaplikowane
12:27 - nacięcie
12:27 - parcie z kleszczami
12:28 - jest główka!
12:30 - LEAH JEST NA ŚWIECIE

Tak szybko i intensywnie to wszystko się działo, gdy w końcu pani doktor zaczęła działać, nagle w sali było 5 innych osób a Dawid obok trzymał mnie za rękę i dodawał sił, a ja już dawno bym się poddała z bólu, gdybym tylko mogła, ale tego nie można było zatrzymać ;-) Gdy poczułam ogromne szarpnięcie i dostałam Leah w ramiona wszystko zniknęło, teraz był inny płacz i ogromna ulga. Dostałam szybko zastrzyk bym urodziła łożysko i pani doktor mnie zaszyła.

LEAH
01.08.2015 godz. 12:30
waga: 3080g
Najpiękniejsze dziecko na świecie <3


Po porodzie miałam gorączkę, dlatego zadecydowano o podaniu mi i Leah antybiotyków co już na wstępie wydłużyło nam pobyt w szpitalu..
Na porodówce spędziłam czas do godziny 21:00, w międzyczasie zemdlałam w łazience, ale wszystko już było ok. O 21:00 zawieźli mnie na oddział poporodowy, ale musieli zabrać Leah by podać jej antybiotyk i pobrać krew, miała jej nie mieć przez cały czas ale gdy Dawid po 21:00 musiał iść do domu, to 15 minut później przywieźli mi malutką i już była cały czas ze mną, najpiękniejszy widok, ta jej śliczna buźka i wpatrzone we mnie oczy gdy ją przywieźli.

Mała miała ślady po kleszczach, po których nie było już ani śladu wieczorem następnego dnia. Nocka była spokojna, ale mimo wszystko bardzo chciałam już być w domu, w spokoju i robić wszystko po swojemu... Spędziliśmy w szpitalu po porodzie dwie nocki, 3 sierpnia wyszliśmy do domu ;-) Dawid był w szpitalu przez cały czas kiedy tylko mógł czyli 9-21 caaalutki dzień ;-)






Ciągle wpatrujemy się w małą i nie możemy uwierzyć, że to już, że już po i że już mamy ją obok, coś pięknego *.*
W domu ją zmierzyliśmy: 54 cm żywego szczęścia <3