poniedziałek, 15 czerwca 2015

Szpital

Nie mogłam doczekać się czwartku, bo jak wcześniej pisałam, miałam mieć wizytę ze specjalistami odnośnie planu mojego porodu oraz specjalnej opieki ze wzglęgu na mój kręgosłup. Gdy zaszłam do szpitala, okazało się, że jest to wizyta tylko z anestezjologiem. Po rozmowie ze mną i obejrzeniu moich zdjęć rentgenowskich, stwierdził i wystawił papierek, że w przypadku cesarskiego cięcia może znieczulić mnie od pasa w dół, może również mnie uśpić, a podczas porodu naturalnego ma możliwość wstrzyknąć epidural, jednak nie ma 100% szansy, że on zadziała. To jest cała jego rola. Ja jednak niezbyt pocieszona, bo przecież zaczęłam 35 tydzień ciąży, a nadal nic nie wiadomo, zaczęłam mówić mu o swoich obawach i pokazałam kartkę od ortopedy z Polski na której czarno na białym jest napisane, że z powodu implantów jest wskazanie cesarskiego cięcia i tak dalej... Muszę przyznać, że zachował się super, i zaczął przy mnie obdzwaniać lekarzy w szpitalu, czy ktoś coś wie, no i jak się okazało 16 czerwca mam kolejne spotkanie właśnie z ortopedą, który ma wystawić ostateczną decyzje.. z tym, że zapomnieli mnie o tym poinformować. Po wyjściu ze szpitala od razu dostałam telefon od pani z recepcji, która przeprosiła mnie i poinformowała, że 16 czerwca (jutro!) odbędzie się wizyta dotycząca planu mojego porodu z ortopedą. Nie powiem że nie, bo ulżyło mi, jednak zobaczymy jak to jutro będzie i czego się dowiem ;-)

Następnego dnia, bo w piątek byliśmy umówieni na hospital tour. Dawid kończył pracę o 14:30 a w szpitalu mieliśmy być na 15. Okazało się, że nikt nie może po pracy go zawieźć, więc biedny biegł do szpitala by zdążyć, ale minuta przed 15 był na miejscu ;-) 
Oprócz nas, było też 5 innych par i położna. Zaczęliśmy od oddziału maternity, gdzie pokazano nam sale, wytłumaczono nam, po jakim porodzie na jaką sale trafiamy i też że w momencie gdy odejdą nam wody, najpierw trzeba zadzwonić do szpitala właśnie na ten oddział. Położna zabrała nas do takiej kuchenki i mówiła o tym co trzeba ze sobą mieć jeśłi chce się karmić sztucznym mlekiem oraz pokazała co jest do naszego użytku, jeśli chcemy karmić piersią - nie potrzebujemy nic. Wytłumaczyła nam jak to jest z godzinami odwiedzin w szpitalu i ile osób naraz może nas odwiedzać.
Następnie udaliśmy się na oddział porodowy, gdzie weszliśmy do jednej z dziewięciu sal porodowych w tym szpitalu, Spędziliśmy tam dobre 20 minut, położna pokazywała nam jak działa łóżko, jaki sprzęt jest w salach, jak to mniej wiecej wszystko wygląda i rozmawialiśmy o kontakcie matki z dzieckiem zaraz po porodzie. Niestety nie mogła pokazać nam sali z basenem, bo akurat była w użytku ;-) Dodatkowo zwróciła się do tatusiów, powiedziała że partnerzy mdleją, ale nie z powodu tego co widzą, a z takiego, że są po prostu niezbyt przygotowani, w takim sensie, że np ubiorą długie spodnie i koszulkę z długim rękawem, często są nienajedzeni, no bo poród zazwyczaj nas zaskakuje ;-) Poleciła tatusiom, by nie ważne jak zimno im było, założyli krótkie spodenki i mieli krótką koszulkę, bo będzie naprawdę gorąco, nie mogą również zapomnieć o przekąskach i napojach, żeby mieli siły wspierać partnęrkę!
Ostatni oddział na jaki poszliśmy (nie pamiętam jak się nazywał) był miejscem gdzie mieliśmy możliwość zobaczyć przez szyby maluszki z mamami, które nie chowały się za parawanem ;p Tam chyba były matki z dziećmi, które potrzebowały dodatkowej opieki, które musiały zostać w szpitalu troszkę dłużej na dodatkowe badania, o ile dobrze pamiętam.

Generalnie wszystkie z tych oddziałów były schludne, ciche i pachnące niemowlakami ;D Były dobrze zabezpieczone, żeby wejść na którykolwiek z oddziałów, trzeba było mieć kartę (pielęgniarki i lekarze) a jeżeli chodzi o pacjentów/odwiedziny to dzwoniło się by ktoś po prostu otworzył drzwi.

Troszkę mi lepiej gdy poznałam te oddziały, wiem mniej więcej jak to tam wygląda, na jakie piętro wjechać, na jaki oddział się udać gdy coś się zacznie dziać, wiem po prostu czego mogę się spodziewać ;-)

Po swojej operacji nie miałam za wiele do czynienia ze szpitalami, a pamiętam jak w Brighton w szpitalu jak czekaliśmy na scan, jak te ściany mnie przygnębiały, było tak obskurnie.. tutaj z Dawidem zauważyliśmy, że jest dużo ładniej i schludniej, no i nie śmierdzi szpitalem ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz