poniedziałek, 1 grudnia 2014

Pregnancy mode: ON

No i w końcu znalazłam chwilę, by to napisać, notka dedykowana dla Agnieszki, która mi powiedziała, że z niecierpliwością na nią czeka ;-D buziaczki!! ;-*
Od kilkunastu dni jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie, a zaczęło to się od cholernej inwentaryzacji w pracy, która była w niedziele 16 listopada. Byłam wykończona, 10 godzin przy lodówce, dźwiganie, pchanie ciężkich palet, plecy mi wysiadały, a gdy poprosiłam o kasę to jej oczywiście nie dostałam, brzuch pobolewał mnie od kilku dni, ale byłam przed okresem, więc wszystko było ok ;-) Po niedzielnej zmianie, tak bolały mnie plecy, że szłam na wpół zgięta do domu, powiedziałam sobie, że następnego dnia nie pójdę do pracy, a zadzwonię do lekarza, już nie z samego bólu, ale ze złości, że poprosiłam by dostać kasę bo bolą mnie plecy, a kazali mi zostać na sklepie. Rano okazało się, że nie ma opcji bym poszla do pracy, bo ledwo chodziłam, tak mnie pobolewało. Od razu zadzwoniłam do swojego GP, powiedział, bym leżała w domu i odpoczywała, brała paracetamol i zadzwoniła jak będzie gorzej, lub jak będę miała wracać do pracy, a powiedziałam mu, że poleżę w domu 3 dni. We wtorek czyli drugiego dnia kurowania siebie i pleców, miałam uczucie, że muszę zrobić test ciążowy, bo brzuch mnie wciąż bolał, a okres juz 4 dni się spóźniał. Dawid akurat wyszedł do pracy, ja odłożyłam test i zaczęłam sprzątać, 3 minuty później podchodzę do testu i po prostu zrobiło mi się tak gorąco, że zaczęłam chodzić w tę i spowrotem chodzić po mieszkaniu, czekają aż Dawid odbierze telefon. 
Test pokazał "PREGNANT" plus który to tydzień, co trzeba traktować z przymrużeniem oka ;-)
Dawid odebrał, powiedziałam mu i ze szczęścia nie wiedzieliśmy w co ręce włożyć ;D Od razu po ślubie chcieliśmy działaś i udało się tak strasznie szybko. Nawet urwał się na 15 minut z pracy by przybiec do mnie do domu i mnie przytulić i samemu zobaczyć test na własne oczy ;D
Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie zrobiła kolejnego testu, żeby zobaczyć czy się nie mylimy. Dawid następnego dnia rano pobiegł po następne dwa testy, które zrobiłam i znowu to samo ;-)
Zadzwoniłam do swojego GP bo nadeszła środa, ostatni dzień, później miałam dzień wolnego i miałam wrócić do pracy. Powiedziałam mu, że zrobiłam test i że co teraz? a on wg daty ostatniej miesiączki obliczył, że jest to 5 tydzień, a nie tak jak test pokazywał 2-3. Kazał mi przyjść do siebie by odebrać sick note i numer do położnej, do której tego samego dnia zadzwoniłam i zostałam umówiona na 'za tydzień' 26 listopada.
Wracając po chorobie do pracy, od razu oznajmiłam menadżerowi i menadżerom zmiany, że jestem w ciąży i nie chcę ryzykować podnoszeniem ciężkich przedmiotów i że muszę zachować szczególną ostrożność, bo nigdy nic nie wiadomo. Od tej pory 90% zmiany spędzam na kasie i jestem w ogóle nie zmęczona ;-D Cóż za miła odmiana.
Na koniec jednej zmiany, miałam wziąć koszyki i poroznosić spowrotem produkty na sklep, ja jak coś robie to zawsze szybko i porządnie, więc gdy zaczęłam dzwigac i biegac to zaraz zaczęło mnie rwać w brzuchu i bolał mnie już cały wieczór, więc stwierdziłam, że już wrzucam na luz i wszystko na spokojnie.
Przyszedł 26 listopada, środa i z Dawidem udaliśmy się na pierwszą wizytę do położnej ;-) Wizyta była króciutka, bo tylko ok.20 minut. Przedstawiliśmy się sobie, Gemma (bo tak chyba ma na imie moja położna ;p ze stresu juz zapomnialam ;p po nastepnej wizycie zapamietam ;d) opowiedziała mi co mogę jeść, czego lepiej unikać, poinformowała nas kiedy będą USG, zapytała w którym szpitalu będziemy rodzić oraz czy przebyłam choroby takie jak ospa czy świnka. Wizyta organizacyjna ;-) Dostałam kilka papierków do wypełnienia i już umówiliśmy sie na następną wizytę 17 grudnia (ponad godzinną) na stworzenie karty pacjenta, oraz wstępne ustalenie pewnych spraw. 
Położna również 'ustaliła' wstępną datę porodu : 25 lipca 2015 ;-) Bardziej realna data będzie podana podczas USG, które odbędzie się w 12 tygodniu ciąży, czyli na początku stycznia ;-)
Dawid stara się mnie wyręczać już teraz w domowych obowiązkach, jestem z niego dumna ;-) Jak idziemy do centrum, to zawsze wchodzimy do Mothercare i wybieramy już wszystko ;D Imiona już mamy, czujemy, że będzie dziewczynka! Ale z zakupem czegokolwiek poczekamy do czasu, aż dowiemy się płci dzidziusia ;-)
Jeśli chodzi o pielęgnacje i tego typu sprawy, to od razu zaczęłam się balsamować ;D kwas foliowy zaczęłam brać już przed ślubem, a teraz dołożyłam tylko do tego witaminę D.
Jesteśmy tak szczęśliwi, że brak mi słów by to opisać!
W miedzyczasie zamowilam juz ksiazki o ciazy itp, jedna juz pochlanelam, teraz czas na kolejne.
Generalnie czuję się nieźle, brzuch mnie pobolewa czasami, kłuje, ogólnie czuć że coś tam się dzieje. Rano czuję się niedobrze, ale nie wymiotuję (dzięki za to!) Budzi mnie głód, aż mi od niego niedobrze, więc muszę wstać i szybko cos zjesc, albo sie napic ;-) Mam nadzieję, że wszystko bedzie ok i pójdzie gładko! ;-) Cieszę się też z tego, że prowadzę tego bloga, bo na pewno zostawię tutaj super wspomnienia, z tego i nie tylko tego okresu. ;-)

A teram mamy 7 tydzień ;-)




Pozdrowionka!

6 komentarzy:

  1. Ależ cudownie ! Gratuluję :** Fajnie też że nie musisz ciągać ciężkich palet 1! Uważaj tam na siebie !! :* A raczej na WAS :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluje :) W trakcie czytania da sie wyczuć, ze jesteś bardzo szczęśliwa :D No i świetnie, że Twój mąż tak zaczął Cię wyręczać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez Twoje szczęście bijące z posta prawie się popłakałam! Aż chce się samej zajść w ciąże, no ale... najpierw trzeba znaleźć odpowiedniego faceta :) Gratulacje dla Was! Na pewno będę częściej zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń